Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na odgłos kroków nadchodzącego podniosła głowę i spojrzała, zapytując:
— Pan życzysz się zapisać?
— Tak, pani.
— Jako służący do prywatnego domu?
— Nie, jako służący do restauracyi dla posług w czasie uroczystych zebrań.
— Pańskie nazwisko?
— Verly.
— Mieszkanie?
— Ulica Charenton, nr. 58.
— Dla pana dziś nic nie mam... Jest już późno... Za chwilę biuro zamkniemy. Lecz przyjdź pan jutro o dziewiątej zrana... być może, że się coś znajdzie.
— Dobrze... przybędę jutro o dziewiątej... — rzekł Desvignes, odchodząc.
— Lecz panie... panie! — wołała stręczycielka. — Należy się nam czterdzieści sous tytułem wpisowego... Wszakże pan wiedzieć o tem powinieneś.

— Przepraszam najmocniej... zapomniałem.

Tu położywszy dwa franki, odszedł.
Nazajutrz przed oznaczoną godziną czekał już w biurze.
W dziesięć minut po jego przybyciu wszedł właściciel restauracyi w Saint-Mandé, witając życzliwie stręczycielkę, której był stałym klientem.
— Potrzebujesz pan czego? — zapytała.
— Dwóch zręcznych mężczyzn do wyjątkowej posługi przy uroczystości weselnej.
— Na dzień dzisiejszy?
— Nie, na sobotę. Zamówiono u mnie obiad i śniadanie.
— Mam właśnie jednego... — rzekła właścicielka biura, wskazując na Arnolda... Do soboty wynajdę panu drugiego.
Desvignes wstał z krzesła. Restaurator podszedł ku niemu.