Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A panna Aniela?
— Panienka jest w pałacu.
— Sama? — Zupełnie sama, poruczniku... Siostra Marya wyszła przed kwadransem.
Wiadomość ta sprawiła widoczną przyjemność oficerowi, bo jego sposępniałe oblicze nagle się rozjaśniło.
— Mamże oznajmić przybycie pana porucznika? — pytał dalej sługa.
— Owszem... proszę cię o to!
Odźwierny pociągnął za dzwonek, podczas gdy Vandame, minąwszy dziedziniec, wchodził na schody, wiodące do pałacu.
Na głos dzwonka ukazał się kamerdyner, a spostrzegłszy dobrze znanego sobie kuzyna bankiera, rzekł:
— Pan porucznik zastanie pannę Anielę w salonie.
— Nie trudź się, Gerwazy — odparł z uśmiechem młodzieniec, trafię sam... znam dobrze drogę.

V.

Emil Vandame wszedł do wielkiego salonu, poprzedzającego mniejszy, w którym się znajdowała panna Verrière.
Tu zatrzymał się przez parę sekund wąchając, poczem postąpił ku drzwiom z silnem postanowieniem.
— Nie! to daremna... szepnął — ja muszę wiedzieć coś pewnego... Żyć tak nadal w powątpiewaniu między ciągłą obawą a nadzieją... niepodobna! Rozmyślałem wiele... zastanawiałem się... wszystko rozważyłem... Od Anieli zależeć będzie wyrok, który o moim losie rozstrzygnie. Po tych słowach zapukał lekko do drzwi przyległego pokoju.
— Proszę wejść... — ozwał się głos dźwięczny i świeży.
Oficer zadrżał, posłyszawszy ów głos, i próg przestąpił mocno wzruszony.