Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Aniela, czarownie piękna, w świeżej, porannej toalecie, siedziała przy stoliku, przeglądając ilustracye. Na szmer kroków nadchodzącego zwróciła ku drzwiom spojrzenie.
— A! kuzyn Vandame... — zawołała rozpromieniona i lekko jak gazella zerwawszy się z miejsca, podbiegła do oficera, podając mu obie ręce.
— Jak to dobrze, żeś kuzyn przyszedł., — mówiła wesoło — zjesz z nami śniadanie, przedtem odjechać ci nie pozwolę. Mój ojciec jest w biurze... kuzynka Marya wyszła do ministeryum wyznań religijnych; jestem samą... porozmawiamy... cieszę się, żeś przyszedł!
Vandame, ująwszy dłonie dziewczęcia, ściskał je w swoich. Głębokie, rozkoszne wzruszenie widniało na jego obliczu. Patrząc na Anielę, słuchał jej słów ze czcią, z upojeniem; bo też przyznać potrzeba, że czarowne to dziewczę godnem było jego uwielbienia.
— I ja zarówno, kuzynko — odrzekł drżącym zlekka głosem — zarówno jestem szczęśliwy, mogąc cię widzieć — i z rozkoszą przyjmuję twe zaproszenie.
Aniela była również wzruszoną, czuła gwałtowne uderzenia serca w głębi swych piersi.
Wiedziona instynktowną dziewiczą skromnością, wysunęła zwolna swe ręce z dłoni oficera, mówiąc z uśmiechem:
— Skoro więc jesteś tak szczęśliwym, jak mówisz, kuzynie, i przyjmujesz me zaproszenie, odejm nareszcie tę szpadę, która nabawia mnie trwogi, i usiądź bliżej.
To mówiąc, wskazała kozetkę, na której Vandame, zajął miejsce obok niej, po zdjęciu pałasza i złożeniu na boku swojego kepi.
Przez chwilę zapanowało milczenie.
Mając sobie tyle do powiedzenia, siedzieli oboje, nie wymówiwszy słowa, aż wreszcie Aniela, ażeby przerwać tę kłopotliwą ciszę, zapytała:
— Cóż słychać u was w armii, kuzynie?
— Niewesołe rzeczy... — odrzekł porucznik.