Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Po napisaniu tego listu, Desvignes odczytał go z uwagą.
— Nic nie ma — rzekł — kompromitującego. Gdyby Edmund Béraud przyjechał zrana do Paryża, zastanie ów list mego byłego pryncypała. Gdyby przeciwnie, nie przybył, za pomocą, tego listu otrzymam tyle potrzebne dla siebie objaśnienia.
Tu, złożywszy papier, wsunął go w kopertę, zakleił i adres położył. Uczyniwszy to, przywdział ubranie anglika, rudą perukę i faworyty, a zarzuciwszy lekkie okrycie, wyszedł na bulwar Beaumarchais’go, zkąd fiakrem pojechał na ulicę Caumartin.
Spostrzegłszy przy kiosku stojącego posłańca, skinął na niego.
Posłaniec przybiegł natychmiast.
— Zanieś ten list — rzekł doń z angielska.
— Dobrze, milordzie... a gdzie mam oddać?
— Joubert Street... do Indyjskiego hotelu.
— Wiem...
— Zapytaj o pana Edmunda Béraud... nazwisko masz na kopercie...
— Widzę...
— Oddasz mu list ten do rąk... osobiście...
— Lecz gdyby był nieobecnym, z listem powrócę...
— Aoh... yes...
— A gdzie zastanę milorda?
— Przyjdź do kawiarni... ot tu... naprzeciw.
— Zrozumiałem... biegnę!
Tu posłaniec zawrócił, chcąc odejść.
Desvignes zatrzymał go, mówiąc:
— Gdyby pan Béraud nie przybył jeszcze z podróży do hotelu, zapytaj, kiedy przyjedzie.
— Nie zapomnę... powrócę za chwilę — wyrzekł, odchodząc posłaniec.
We dwadzieścia minut wrócił z listem w ręku do wskazanej sobie kawiarni..