Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 2.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dobnem, bo stałeś się dla niej tak niezbędnym, jak jej stare meble, zechciej przyjść do mnie. Nie wyjdę z domu aż o siódmej, ażeby pójść z Reginą do restauracji, nie mów jednak o tem mamie, uprzedzam.
Nic nie wiesz iż dzisiejszego rana miałem z kochaną mamą hałaśliwą sprzeczkę. Na szczęście jednak, rzucanych przez nią gromów nie uląkłem się wcale, wiedząc iż za jedenaście miesięcy i dni siedmnaście będę pełnoletnim nareszcie, czego oczekuję jak zbawienia. Muszę cię jednak powiadomić, iż mama podobno przeciw mnie knuje jakiś spisek i chce w dniu mej pełnoletności ustanowić nademną sądową kuratelę. Liczę na ciebie, przyjacielu, że mnie wyzwolisz z tyle przykrego położenia. Miliony po nieboszczyku mym papie pleśnieją, złożone w banku. Trzeba je przewietrzyć, ażeby tam nie zbutwiały.
Jeżeli za chwilę nie przybędziesz do mamy, Dominik ma polecenie odnieść ci do mieszkania to pismo. Na miłość Boga oznacz, gdzie z tobą widzieć się mogę, albo najlepiej przyjdź do Reginy. Wiesz że ranie u niej zastaniesz.

Twój całym sercem oddanyOktawiusz.“

Croix-Dieu, przeczytawszy list, wsunął go z uśmiechem do kieszeni.
— Czy pan baron zostawi odpowiedź? pytał służący.
— Tak. Powiedz panu Oktawiuszowi, że skoro wyjdę od jego matki, wstąpię do niego. Jakże on się miewa ten dobry chłopiec?
— Ach! panie baronie, rzekł lokaj, nasz młody pan zbyt lekceważy swe zdrowie i życie.