nicą... pod firmą „Ravenouillet i Spółka!” ale na to, trzeba kapitałów, liczę więc na ciebie, że zechcesz być moim wspólnikiem...
— Ileż ci potrzeba?...
— Ile dostaniesz posagu?...
— Pięć kroć sto tysięcy franków...
— Nie więcej!.... — zawołał Wiewiór.
— Co!... mnie się zdaje że to piękna cyfra!...
— Prawda że piękna!... ale przecież zdawało mi się, że ten poczciwy pan Achiles Verdier lepiej się spisze!... Czyż tylko tyle... naprawdę?...
— Słowo honor!...
Wiewiór zaczął się śmiać ironicznie.
— O! jeżeli tak, to jestem upewniony zupełnie! — rzekł. — Obieramy więc za podstawę pięć kroć sto tysięcy franków... Miałbym prawo wymagania połowy!... Uznaję, że przy tem wszystkiem miałeś wiele zachodów, zużytkowałeś materyały, z których ja nie umiałbym może wyciągnąć tych samych korzyści, a więc zasługa twoja osobista powinna być wynagrodzoną... z tego punktu wychodząc, zadowolnię się stu tysiącami franków, a dodam do tego, że jak tylko odbiorę te pieniądze nie usłyszysz więcej o mnie!... Cóż ty na to prześwietny Groźny?...
— Przyznaję, że jeżeli wychodzimy z zasady, na której dyskusyę rozpoczęliśmy, twoje pretensye nie są wcale przesadzone...
— Bardzo mi przyjemnie, że mi sprawiedliwość oddajesz!... A zatem zgoda!... Co?...
Maugiron zrobił gest twierdzący...
Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/596
Wygląd
Ta strona została skorygowana.