Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/452

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pozostawało jej już tylko dwa czy trzy schody do przejścia i dostania się do drzwi... gdy wtem stanęła jak wryta na miejscu...
Zdawało jej się, że słyszy szmer głosów w kajucie. Nadstawiła ucha... Było już znowu cicho zupełnie...
— Omyliłam się — powiedziała sobie — to serce moje bije tak głośno i w mózgu mi dźwięczy tak donośnie, że zdaje mi się iż słyszę głosy jakieś!...
Lecz właśnie w tej chwili, na nowo usłyszała szmer jakiś niewyraźny, podobny do szeptu cichej rozmowy.
— To mój ojciec rozmawia sam ze sobą. — wyrzekła młoda dziewczyna, posłuchawszy chwilę... — Biedny, jak on musi być mocno wzruszony, i ile to wzruszenie sprowadzi cierpień i trosk na jego głowę... Wcale się nie spodziewa mnie widzieć... O! jakżebym była szczęśliwą gdyby moja obecność mogła go nieco uspokoić... Ale czyż mogę mieć nadzieję?...
Tak mówiąc, a raczej tak myśląc sobie, Lucyna położyła rękę na klamce; drzwi się otworzyły natychmiast bez skrzypnięcia...
Wiemy już, jaki widok przedstawił się oczom nieszczęśliwego dziecka...
Jakób Lambert, siedząc tyłem do drzwi, przyciskał właśnie ukrytą w małym stoliku sprężynę, i wprawiał tym sposobem w ruch, ów potężny i z taką dokładnością urządzony mechanizm...
Pod nogami Maugirona otworzyła się klapa, i młody człowiek wydając straszliwy krzyk, zniknął w głębinach... Potem klapa, na jedno mknienie oka usunięta, wróciła na swoje miejsce z niewypowiedzianą szybkością...