Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Kochana pani Blanchet — spytała się jej będziesz nam towarzyszyła nieprawdaż?...
— Choćby na koniec świata, jeżeli potrzeba! — odpowiedziała tłusta jejmość, z przesadą.
— Oh! bądź pani spokojną... pójdziemy daleko bliżej...
— Tem gorzej!... — rzekła sama do siebie pani Blanchet. — Ten człowiek mnie oczarował!... poszłabym za nim do piekła!...
Trzy te osoby zwróciły się w stronę pawilonu i wkrótce przeszły próg pokoju na dole.
— Wczoraj — rzekła panna Verdier, siadając za biurkiem, przed którem naprzeciw niej zajął miejsce Maugiron, byliśmy, jeżeli się nie mylę, bardzo blisko porozumienia... Czy się pan namyślił, i czy będziemy mogli dziś wszystko pomyślnie zakończyć?
— Gdybym był sam — powiedział Maugiron — jedynym panem i sędzią w tej sprawie, odpowiedziałbym: — Tak — w tej chwili i bez wahania... Ale przedsiębiorstwo, którego jestem przedstawicielem nie wyłącznie do mnie należy, i z wielkim żalem jestem zmuszony dyskutować jeszcze...
— Czegóż pan chcesz?
— Nalegam na to ustępstwo, o które proszę panią od trzech dni nadaremnie, a bez którego jednakże, rozwiązanie oczekiwane i upragnione przezemnie i przez panią oddali się jeszcze...
— Ależ to ustępstwo jakiego pan wymagasz jest uciążliwe dla naszego domu...