Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ten ostatni złożył papier we czworo i wstał z fotelu.
— Wychodzisz? — zapytał go pan Delariviére.
— Tak wuju... muszę pójść zaraz do notarjusza na bulwar Haussmana.
— Czy to już czas?
— Jeszcze nie, ale muszę zobaczyć się z tapicerem, potem powoźnikiem i handlarzem koni; muszę także wyszukać stangreta, kamerdynera, lokaja, kucharza, pokojówek, parę służących, ect.
— Prawda... widzę, że pamiętasz o wszystkiem. Idź więc, jestem pewny, że wszystko, cokolwiek zrobisz, będzie zrobione jak najlepiej...
— A nie zapominaj, że siadamy do stołu punkt o wpół do ósmej — odezwał się Jakób Lefèbre.
— Niech się pan nie obawia...
— Więc do wieczora...
— Do wieczora...
Fabrycjusz podał rękę wujowi, kuzynce i bankierowi, wstąpił do kasy, wziął sto tysięcy franków i obładowany tą sumą i książeczką czekową, udał się na ulicę La Rochefoucauld, gdzie mieszkała Matylda Jancelyn. Po drodze wstąpił do jubilera.
Z chwilą rozpoczęcia nowego życia uważał za konieczne zerwać ze swoją kochanką.
Zerwanie, jak się o tem przekonamy wkrótce, miało być tem łatwiejsze, że Matylda ze swej strony także pragnęła go bardzo.
Poprosimy naszych czytelników na ulicę Rochefoucauld, do mieszkania na drugiem piętrze, w dość ładnym domu.
Matylda na wpół leżała na szezlongu w małym buduarze, którego ściany i sufit obite były materją blado-niebieską w popielate pasy i pączki róż, na kolanach trzymała otwartą książkę, ale jej nie czytała. Zamyśliła się a w jej marzeniu przesuwał się obraz wice-hrabiego Pawła de Langeais.
Młody ten człowiek kończył rok dwudziesty trzeci; był on wspólnikiem i towarzyszem z lat dziecięcych małego barona Pascala de Landilly. Stawszy się panem znacznego