Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nagany... Któżby, mogąc zrobić inaczej, chciał dobrowolnie opóźniać dzień spodziewanego szczęścia.
— A zatem słysząc pana, domyślam się, że miałeś ważne powody na przeszkodzie?...
— Silniejsze niż moja wola... ah! tak!... robiłem wszystko co mogłem aby się zwolnić... Nie udało mi się... Żałuj mnie pani...
— Bardzo być może, że pan kłamiesz... bo mężczyźni kłamią zazwyczaj... ale chcę w to uwierzyć, a serce mam tak dobre mój panie, że pomimo woli przebaczam ci...
Tak wspaniałomyślne darowanie winy wymagało wdzięczności. To też Gregory okazał ją przyłożeniem ust do czoła panny Maximum...
Zaledwie rozpoczęło się miłosne gruchanie, gdy w tem drzwi otworzono z chałasem, i...
I Szmaragdowa czarodziejka ukazała się na progu z namarszczoną brwią, błyszczącem okiem i zaczerwienioną od gniewu twarzą.
Panna Maximum wydawszy harmonijny krzyk, schroniła się zalotnie w ramiona Gregorego.

-Nowo przybyła szarpała w złości małemi rączkami koronkową chusteczkę, mówiąc z ironicznym uśmiechem, Mefisto w małym Fauście mógłby jej pozazdrościć:
— Ah! Brawo! byłam tego pewną! Świetnie zagrane, panie Angliku! Winszuję ci moja droga!
— Pani... — zaczął wołoch.
Szmaragdowa czarodziejka nie pozwoliła mu kończyć.
— Kto tu mówi do pana? — krzyknęła tupiąc nogą. — Milcz wasan!... Nie znam cię!