Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gniew oślepiał biedną. Nerwowe drżenie wstrząsało całem jej ciałem.
Wsparła się na poręczy, chcąc przyjść do siebie. Drżące jej wargi szemrały machinalnie:
— Nędznik!... nędznik!...
Wiarołomstwo kochanka, doprowadziło ją do ostateczności.
Zapomniała całkiem, że jeżeli ktokolwiek powinien być pobłażliwym dla zdrady, to ona. Ona, która oszukiwała Małgorzatę z Pawłem de Nancey! Ona, która oszukiwała Pawła de Nancey z Gregorym!...
Lecz to tak bywa! Zawsze, wszędzie i ze wszystkiem.
Niechaj kto spróbuje wyrwać z rąk pick-pockieta portmonetkę, którą ten co tylko wyłowił komuś z kieszeni, nazwie go złodziejem i uczyni to w najlepszej wierze. Wieczna historya o słomie i belce!
Podczas gdy Blanka usiłowała nadaremnie nerwy swoje uspokoić i zwalczyć w sobie oburzenie, ciekawa i nieprzewidziana scena odbywała się na drugiem piętrze, w pokoju panny Maximum.
— Prawdziwie mój panie — rzekła z uśmiechem ładna francuzka, podczas gdy Gregory całował jej rękę bez szacunku — prawdziwie nie wiem, dla czego dziś pana przyjmuję. Bo przez cały dzień myślałam, że tego nie uczynię.
— Przyjmujesz mnie pani — odrzekł wołoch — gdyż inaczej kara za mimowolne przestępstwo, byłaby niesprawiedliwą. Wiadomo pani dobrze, że jeżeli popełnia się podobną zbrodnię, jakiej ja wczoraj, pomimo żalu stałem się winnym, jest się raczej godnym pożałowania, a nie