Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

baronik, i tak wdzięcznie noszący owe urzędowe blaszki!... co za szkoda!
Sezon w Badenie kończył się już prawie; pomimo to jednak był jeszcze niezmiernie ożywiony, a nawet zapowiadano nowy napływ znakomitych gości.
Przybywając do tego miasta, które przed wojną zdawało się być miastem francuzkiem, tak rozgościł się tu high Life tej narodowości, a które po wojnie utraciło całą swoją wspaniałość, Gregory nie uznał za stosowne zatrzymać się w hotelu, gdzie piękność jego towarzyszki niezawodnie zwróciłaby na niego uwagę.
Wynajął tedy umeblowany lokal w dzielnicy oddalonej zupełnie od głównego ogniska przyjemności, tak zwanego Salonem konwersacyi. Tam zamieszkał z hrabiną, biorąc do posług wynajmujących się w tym celu niemców.
— Droga Blanko — rzekł — muszę wymódz na tobie wielkie poświęcenie.
— Jakie? — zapytała pani de Nancey.
— Wiesz dobrze, że niczego odmówić ci nie potrafię..
— Znam cię z tej strony. Tylokrotnie dałaś mi tego dowody i to w taki sposób, że nie zapomnę nigdy! Nie idzie o nic nadzwyczajnego, poproszę cię tylko, abyś się zgodziła przez jakiś czas na życie odosobnione i smutne. Razem w żaden sposób wychodzić nie możemy.
— Dlaczego?
— Zbyteczna piękność twoja nie może przejść nigdzie niepostrzeżona. Ja zaś, jak ci wiadomo, potrzebuję w tej chwili cienia. W Baden jest mnóstwo francuzów, z których wielu zna cię niezawodnie. W Paryżu wiedzą,