Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ah! mój panie — rzekła powstawszy z pogardą — czy to w waszym kraju taka moda, że pod nieobecność mężów przychodzicie znieważać ich żony? Za kogo mnie pan bierzesz? Proszę pójść powiedzieć swemu panu, że jesteście obaj w błędzie, on przysełając tu pana, pan zaś przychodząc z tak ohydną missyą! A teraz proszę wyjść!
Baron de Hertzog nie przestając ani na chwilę uśmiechać się dobrodusznie, stulił ramiona pod wyrazami Blanki.
Gdy skończyła ukłonił się głęboko, a kładąc rękę na sercu, rzekł:
— W rozpaczy jestem doprawdy, że gniew ten wywołałem... Popełniam same niedorzeczności!... Ale też przyznać również należy, że pani hrabina jest cokolwiek za prędką... Nie porozumieliśmy się! Nie skończyłem jeszcze! Jeszcze parę słów, a wytłomaczę się całkowicie.
— Więc kończ pan — rzekła Blanka przygryzając wargi.
— Pani hrabina nie wie zapewne, a raczej nie odgaduje, jaki przedmiot jego ekscelencya ma zamiar poruszyć w rozmowie poufnej, na którą mam zaszczyt ją wezwać?
— Nie panie. — A zatem przypadek, oh! tak, przypadek jedynie! Niechaj pani nie wątpi o tem, zdziałał, że dziś rano otrzymaliśmy z Petersbuga telegram, w którym jest dość obszerna wzmianka o hrabim Ladonoff. Ta się zdaje interesować panią hrabinę, cóżby dopiero było, gdyby znała treść telegramu.
Co mówi depesza? — zapytała pani de Nancey bardzo wzruszona.