Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cię pośród tych niezmiernych włości, gdzie jak mi to sam mówiłeś, znaczysz więcej niż król.
— I mnie pilno również widzieć młodą twą piękność promieniejącą w starożytnych mych zamczyskach! — odparł wołoch. — Pilno mi zobaczyć tych czynszowników, którzy są poddanymi mymi, jak zginać się będą przed tobą, składać ci hołdy i przysięgać na wierność tak jak przedemną; — lecz najzwyczajniejsza przezorność wstrzymuje mnie od natychmiastowego udania się do Wołoszczyzny...
— Dlaczego?
— Cesarska policya nie mogąc znaleźć mnie już w Paryżu, zechce zapewne wiedzieć co się ze mną stało. Przypuszczać będzie niezawodnie, że powróciłem do rodzinnej swej ziemi... Kto wie, czy chwili w której mówię z tobą o tem, francuzki agent policyjny już mnie tam nie poszukuje. Skoroby tylko był dowód, że znajduję się tam istotnie, dyplomacya rozpoczęłaby swoje dzieło... Pomiędzy rzeczywistym hospodarem a mną, egzystuje dawna nienawiść familijna, i późniejsza nieco rywalizacya... Barbarzyńca ten, którego kiedyś obalę, czułby się szczęśliwym, mogąc mnie oddać bez litości w ręce nieprzyjaciela! Dowód zbrodni politycznej bez trudu może wyjść na jaw... Od cesarza do hospodara jest tylko krok jeden! Pojmujesz zatem, droga Blanko, że za nim przestąpię granicę mojej ojczyzny, muszę się upewnić, czy nie trafię, jak powiada wasze przysłowie, z deszczu pod rynnę...
— Zapewne. — odpowiedziała hrabina. — Ale jakimże sposobem dowiesz się o tem.