Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dziś kocham cię stokroć więcej, bo jednem cięciem szpady przeciąłeś wstrętne dla mnie więzy! W rozwodzie miałam szukać wolności, którą śmierć mnie obdarza! Miłość oddała mnie tobie... kiedyż należeć będę do ciebie całkowicie?... Kiedyż wdowa hrabina de Nancey, zostanie księżną Gregory?...
W krótce... — odpowiedział wołoch — za kilka miesięcy...
Blanka zadrżała.
— Za kilka miesięcy? — powtórzyła. — Dlaczego czekać tak długo?... Czy kochasz mnie mniej niż ja ciebie?...
— Ubóstwiam cię!... Lecz w tej chwili są przeszkody...
— Jakie?
— Jako spiskowiec... zagrożony jestem...
— We Francyi, tak... Lecz my nie jesteśmy we Francyi, a na obcej ziemi nie ma dla ciebie niebezpieczeństwa.
— Mylisz się, droga Blanko... Monarchowie wszystkich krajów trzymają się za ręce... Wszędzie mogę być doścignionym, wszędzie mogą albo proces mi wytoczyć, albo bez sądu skazać wyrokiem... Niechaj lepiej zapomną o mnie... Tutaj nie jestem księciem Gregory, ale hrabią Ladanoff. Ślub nasz zniewoliłby mnie do wyjawienia prawdziwego nazwiska, co mogłoby się przyczynić do mojej zguby... Pragnę byś żoną moją została, a nie wdową po mnie...
— Więc niech i tak będzie! poczekam... Ale zawieź mię przynajmniej do twego kraju rodzinnego. Pilno mi ujrzeć