Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mam serdecznych przyjaciół pomiędzy otoczeniem hospodara. Utrzymuję tam nawet rodzaj małej policyi, która jakkolwiek nie urzędowa, dość jest zgrabną. Oczekuję niebawem wiadomości, a pewnym jestem że będą dokładne.
— Staraj że się o nie jak najprędzej, uspokój siebie i mnie, gdyż nieustannie żyć będę pod wpływem strachu.
Wołoch i pani de Nancey przybyli do Berlina, i zatrzymali się w jednym najpierwszych hoteli.
Upłynął tydzień, Gregory pisał wiele, i co dnia olbrzymie listy wysyłał na pocztę do Francyi, Anglii, Włoch i Austryi. Wysyłał też i odbierał częste telegramy.
Nie ukrywając się bynajmniej, jeździł z Blanką na spacery, w miejsca uczęszczane przez sam kwiat high-lifu pruskiego i regularnie co dzień prowadził ją do teatru, gdzie cudowna jej piękność ogromne robiła wrażenie.
Pewnego wieczoru, w królewskim teatrze jedna loża była nie zajętą naprzeciw tej, w której znajdowali się Blanka i Gregory.
Grano drugi akt francuzkiej opery.
Naraz zrobił się wielki ruch w sali, w połączeniu z szmerem pięciuset głosów zamieniających z sobą po cichu parę wyrazów. Artyści nawet, widząc do jakiego stopnia uwaga publiczności odwróconą została od sceny, przerwali rozpoczęty duet, muzykańci w orkiestrze przestali dąć w miedziane instrumenta, lub wstrzymali smyczki na dźwięcznych strunach, i wraz z innymi spektatorami skierowali spojrzenia ku jednemu punktowi sali.