Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przepłynął w razie potrzeby, aby tylko uniknąć zejścia się oko w oko z wujem Alicyi. — Rozumiał bowiem dobrze, że stanąć do pojedynku ze starcem którego dom z bezcześcił, byłoby czynem haniebnym tak dla niego, jak wobec świata. Pobity byłby śmiesznym — podłym zaś w przeciwnym razie.
Cóż jednak wypadałoby zrobić, gdyby go pan Laféne obraził? gdyby go spoliczkował? Człowiekowi żądadającemu satysfakcyi za odebranie czci dziecka, niepodobna odpowiedzieć:
— Bić się nie będę! Jeden więc tylko był punkt wyjścia, jeden jedyny, to jest ukryć się dobrze.
To czytelnikom naszym tłomaczy dokładnie, dlaczego Paweł nie pokazał się ani w Lipowym pałacu, ani przy ulicy Bulońskiej.
Ukrył on się z smutną swoją towarzyszką bardzo daleko, na drugim końcu Francyi, na wybrzeżu bretońskiem w blizkości Roxoff, w małej wiosce, — pewny że tam go szukać nikomu na myśl nie przyjdzie, że policya nawet, w razie gdyby chciała w sprawy jego się wmięszać, tam go nie wytropi.
Paweł wynajął rybacką chatę. — Tapicer przybyły z Roxoff, musiał zadać sobie wiele pracy, by z niej urządzić przyzwoite mieszkanie, zasoby bowiem miasteczka, bardzo ubogie były w niezbędne ku temu ingredyencye.
Ściany zaledwie lepione, i sufit o belkach drewnianych, pokrytemi zostały prostą bawełnianą materyą w paski niebieskie i białe, co wszakże ładne robiło wrażenie.
Rodzaj starego dywanu, jaki artyści i koczujący