Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

powiedziałaś mu pani, że pierwsza jego żona była niewinną, i że zabijając ją, popełnił zwyczajne morderstwo?
— Bo to prawda!...
— Eh! pani hrabino, Montaigne powiedział: „Jeżeli trzymasz prawdę w garści, zamknij ją!“ Montaigne był filozofem...
— Co mnie obchodzi jego filozofja?
— Zapewne, ale gra ta z mężem pani, była niebezpieczną. Pikador zaczepiający byka w cyrku hiszpańskim, daje dowód mniejszej odwagi niż pani... Pobudzałaś pani do szaleństwa gniew pana hrabiego...
— Prawda — odpowiedziała pani de Nancey z dziką radością — to właśnie mnie cieszy! Kilkakrotnie w oczach jego dostrzegłam obłąkania ślady.
— Istotnie... i ja to zauważyłem... Sądzi pani?
— Oh! jestem tego pewną... Od dawien dawna przychodziło mi na myśl, że on skończy w domu warjatów...
— Ba! tem gorzej — rzekł znów pan Roch gryząc paznogcie — mało brakowało żeby się rzucił na panią i udusił ją...
— Byłbyś mnie pan bronił?
— Zapewne... zapewne... Byłbym rozwinął wiele energii... wiele... wiele... nie trzeba wątpić o tem... ale hrabia silniejszym jest odemnie.
— No! a gdyby mnie zabił, skazaliby go?
— Oh! tak jest...
— Na co?
— Do ciężkich robót, podług wszelkiego prawdopodobieństwa...