Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jakżeż rzadkimi są gracze, którzyby pracą chcieli wypełniać luki zrządzone przegraną!
Nazajutrz sługa hotelowy przyszedł uprzedzić panią de Nancey, że przed zaczęciem widowiska powóz będzie czekał na jej rozkazy.
Zrobiwszy jedną z tych eleganckich tualet, które umiała nosić z takim wdziękiem, zeszła z góry.
Pański powóz dwukonny, z woźnicą i kamerdynerem w fantazyjnej liberyi, oczekiwał na nią w podwórzu i w parę minut zawiózł ją do teatru.
Trupa francuzka dawała sztukę niewydaną dotąd Teodora Barvière, śliczną dwuaktową komedyę, którą paryżanie oklaskiwali dnia poprzedniego w Wodewillu pod tytułem „Dianah.“
Wyborowa publiczność zapełniała salę. Mnóstwo ładnych kobiet w sukniach żywej i jasnej barwy, nadawały jej wesoły pozór olbrzymiego kosza kwiatów, któremu nie brakowało nic, nawet woni.
Loża pani de Nancey znajdowała się wprost urzędowej loży, w której dostojne osobistości miały zasiąść i gdzie istotnie zajęły miejsce na kilka sekund przed podniesieniem zasłony.
Blanka ujrzała wtedy, nie bez pewnego rodzaju niepokoju, sławnego człowieka stanu, o twarzy sfinksa, którego portret skreśliliśmy w jednym z poprzednich rozdziałów. Tym razem jednak jego ekscelencya zajmował drugie miejsce.
Na przedzie pośrodka loży, w fotelu wybitym karmazynowem aksamitem, o złoconych poręczach, tronował wielki starzec, który się zdawał nakazywać dla siebie sza-