Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

które chciałaś przeciąć w samym kwiecie! Pozwoliłem sobie uczynić to i chlubię się takim czynem?
— Kto panu powiedział?
— Nikt... Byłem tego wieczoru w salonie gry... Widziałem jakieś pani stawiała ostatniego ludwika na czerwoną. Nie ma pani pojęcia jak twarz kobiety jest wymowną, gdy stawia ostatniego ludwika... a zwłaszcza gdy go przegrywa! Wtedy powzięłaś pani ten szalony zamiar... Czytałem to z twarzy i z oczów jej... Udałem się za panią... Przytknąłem nos do szyby, podczas gdyś kupowała truciznę... było to laudanum... Czujesz pani woń jego? To nie dobre, zapewniam, a podobno cierpi się okrutnie przed śmiercią po zażyciu tego specifiku! Boże! co za szaleństwo! Szczęście tylko, że znalazłem się tu w porę i nie dopuściłem go.
— Ej, mój panie — rzekła Blanka z goryczą — Któż ci powiedział, że jutro nie uczynię tego samego?
— Nie uczynisz pani, gdyż tego nie będzie potrzeba. Znam położenie pani...
— Pan! — rzekła Blanka — to nie podobna!
— Zaraz będę miał honor dowieść jej tego... Przybywszy dzisiaj do Baden, liczyłem na pewno, że tu panią zastanę... i to samą. Nagły odjazd baroneta John Snalsby, lub hrabiego Ladonoff, jeżeli pani wolisz, albo raczej Wołocha Gregorego, porzucającego panią hrabinę de Nancey, nie był dla mnie tajemnicą...
— Co!... jęknęła młoda kobieta przestraszona — i to, pan wiesz także!
— Oh! wiem daleko więcej! — odrzekł tryumfująco von Hertzog — i jeżeli pani chcesz, opowiem ci całą hi-