Strona:PL Wyspiański - Akropolis.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w trudach i walce długiej nocy,
nim jutrznia błyśnie pożarem.

4.  Jutrzni czekałem, Zorzym wyglądał
i świateł tych różanych,
oblicza Twego Słońca pożądał,
Twych Słów zapowiedzianych.

5.  Rzekłeś, że przyjdziesz, Słowem zbawisz,
że stąpisz nad grodzisko,
że nas niewolne ułaskawisz,
i zejmiesz pośmiewisko.

6.  Bliska już chwila, — idziesz Boże,
o Słońce ty złociste;
ślesz twe promienie het w przestworze,
Twe głosy wiekuiste.

7.  Słyszę Twe głosy, Słowo słyszę
nad stropem tym sklepionym.
Rys Twój słoneczny się kołysze
na wozie uprzężonym.

XII.  1.  Pamiętam, jako byłem mały,
gdym świętość duszy kalał,
gdym żył pogrążon w grzechu cały,
Tyś chciał, abym ocalał.

2.  Przedemną poniżałeś króle,
zdzierałeś im korony
i mnieś złocistą dał koszulę,
bym ja był wywyższony.