Przejdź do zawartości

Strona:PL Witkiewicz-Tumor Mózgowicz.djvu/085

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Jestem kapłanką Izydy. To ja tańczyłam naga ze słonecznikiem na czole. To ja ukorzyłam lorda Persville, największego demona z Em. Si. Dżi. Eu. Green! Nędzny flaku, 45 razy zdradzony: lord Persville, twórca geometrji, którą tylko w funkcjach przerywanych, ponadskończonych, analitycznie przedstawić można, wił się u nóg moich, jak zdeptany robak. Ja nie spałam nocami. Pracowałam, jak 40 wołów parowych. Tumorze! Ja udawałam niewiedzę, aby raz ujrzeć twoją słabość. Wiem wszystko! Znam teorję zmiennych w sposób ciągły liczności!
(Green wije się w okropnych cierpieniach. Izia znowu obejmuje Tumora)
Ja jedna go kocham naprawdę. Nie wiecie co przeszłam.
IRENA
Podła!
GREEN
(wyje dziko)
A! Gadzina!!!
ALFRED
A, ja! Ojcze, uczyłeś mnie fałszywej matematyki. Ta futurystyczna dzierlatka więcej wie odemnie.
MAURYCY
Iziu! Więc twoje wiersze są skłamane! Och, ja tego nie przeżyję.