Strona:PL Wilk, psy i ludzie. W puszczy (Dygasiński).djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łożył nóż do gardła pokonanemu zwierzęciu, aby z niego wystraszyć resztki życia. Ale, o dziwo, odyniec zerwał się z ziemi tak nagłym ruchem, że Markowi nóż wypadł z ręki i przerażony strzelec ujrzał się na grzbiecie austryaka jak na koniu. Zwierz miał widać dużo sił jeszcze, bo w lansadach poskoczył między krzaki, unosząc Kukułkę w stronę przeciwną kierunkowi, zkąd dochodziła wrzawa psiarni i krzyki ludzi, ucierających się z warchlakami. Marek wrzasnął kilkakrotnie przeraźliwym głosem; jednakże był to rzeczywiście głos wołającego na puszczy. Dzik pędził coraz prędzej, jak gdyby nie czuł na grzbiecie żadnego ciężaru; przebiegał gąszcze, ocierał się ze strzelcem o drzewa, biegł z góry na łeb i wybiegał na wzgórza, zawsze z nadzwyczajną łatwością. Kukułka musiał w tej wędrówce dokładać starań, ażeby utrzymać równowagę, nie spaść i nie dostać się pod kły austryaka. Szalona jazda trwała z kwadrans czasu; Marek wrzeszczał rozpaczliwie, dzik nie ustawał w biegu. Teraz przed oczyma swemi ujrzał strzelec pagórek, najeżony ciernistym głogiem, i pomyślał w duszy, iż, jeśli dzikowi przyjdzie ochota przedzierać się tamtędy, to najniezawodniej życie położyć tu wypadnie. Był to atoli dzień, pełen nadzwyczajnych myśliwskich wypadków. Z gęstwiny leśnej wyszedł jakiś człowiek z torbą myśliwską na ramieniu, ze strzelbą w ręku, z psem przy nodze; zmierzył i wypalił... Austryak rzucił się ku przodowi i zarył tak jakoś gwałtownie po ziemi, że Kukułka spadł z niego przez łeb i, wywróciwszy kozła, znalazł się o parę kroków od powalonego dzika. Teraz nie było najmniejszej wątpliwości, że odyniec wyzionął ducha.
Kiedy przestraszony Marek powstał z ziemi, zdawało mu się, iż we śnie marzył. Nieznajomy strzelec znikł natychmiast; na zabitym dziku niebawem poczęły osiadać jakieś wielkie, szafirowe muchy. Kukułka przeżegnał się bogobojnie, szepnął kil-