Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/050

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wie zawsze ostatnimi osłami i poza trzecią klasę nigdy nie przechodzą.
Niekiedy jednak wpływ nauki, powietrze miejskie, przykład ucywilizowańszych kolegów, oddziaływają na nich korzystnie — czynią z nich ludzi, podobnych innym. Zapowiedzią zmiany dobroczynnej bywa zwykle utrata apetytu i znaczne schudnięcie. Nawróconym przestaje smakować razowiec, odwracają się ze wstrętem od grochu, siemię lniane pozostawia z nich każdy — kanarkom. Wówczas też wychodzą z mroku »oślą ławkę« zalewającego, i uczniowie z pierwszych rzędów pozyskują w nich dobrych, wesołych, skłonnych do poświęceń, często nawet bardzo inteligentnych towarzyszów.
W Księżopolczyku, niestety, nic tego przetworzenia się nie zapowiada. Owszem, jest widoczne, że z tej poczwarki nigdy już motyl piękny nie wyfrunie.
Pewna smutna, do usunięcia niemożliwa okoliczność stan ten pogorsza: jest napół głuchy. Z przytępieniem słuchu idzie u niego w parze przytępienie władz umysłowych. Jego jasne, żółtawe oczy nie mają blasku, jaki zapala zbudzona, z siebie samej świadoma inteligencya.
Śpi też niezawodnie ta inteligencya — bo czyżby inaczej Księżopolczyk został »Zabacułem?«...
Nieprawdopodobnie wygląda ta historya — jest wszakże we wszystkich szczegółach prawdziwa.
Nauczyciel niemieckiego, Effenberger, pomimo