Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tej jednej ułomności uległabym może.
Tobie samej to wyznam. Odtąd, gdy brat srogi
Przez mord wydarł mi męża i domowe bogi,
Pierwszy on mię porusza, pierwszy serce skłania;
Poznaję w sobie ślady dawnego kochania.
Lecz, niech się ziemia raczej rozstąpi podemną,
Niech mię Jowisz swym gromem w noc pogrąży ciemną
I strąci między blade mar piekielnych tłuszcze
Wprzód, nim się praw twych, wstydzie, zgwałcenia dopuszczę.
Ten co pierwszy me serce zniewolił ku sobie,
Jaką miał w życiu miłość, niechaj ma i w grobie.
To rzekłszy, łzy na łono wylała obficie.
Anna na to: o siostro! droższa mi nad życie!
Samaż w kwiecie lat twoich masz wolę niezłomną
Zostać darom Wenery obcą, bezpotomną?
Mogąż tego po tobie żądać zmarłych kości?
W Tyrze tyluś zraziła skutkiem twej żałości,
W Libii wraz z Hiarbą twa wzgarda dotyka
Wodzów, których zwyciężka wyżywia Afryka.
Czyż cię i luba miłość do walk nowych skłania?
Zważ, jakich są narodów wkoło nas mieszkania?
Tam z grodami Getulów ludy w bojach dzielne,
Ztąd Syrty, ztamtąd grożą Numidy piekielne;
Tu pustynie, tam Barków hordy niespokojne.
Wspomnęż ci groźby brata i tyryjską wojnę?
Mniemam, że z woli bogów i z rządów Junony
Wiatr trojańskie okręty w te przypędził strony.
Do jakiejże przewagi dojdzie twa osada!
Jakąż świetność twym państwom to zamężcie nada!
Gdy nas dzielni Trojanie wesprą swym orężem,
Jakiegoż blasku sławy z niemi nie dosiężem?
Proś tylko wsparcia bogów, a chwilę gościny