Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wtem postrzegam mej matki bogini zjawisko.
Nigdym jeszcze jej twarzy nie widział tak blisko.
Taką światłością w nocy błysła nadspodzianie,
W jakiej ją pośród siebie widują niebianie.
Porywa mię za rękę, wstrzymuje zapały,
A różane jej usta te słowa wydały:
Synu! gdzież się unosisz z żalu bezprzytomny?
Takżeśto jest na własne sprawy nasze pomny?
Myślałżeś, gdzie zgrzybiały ojciec się ukryje,
Czy twa żona Kreuza, czy syn Askań żyje?
Grek ich zewsząd otoczył; moja tylko piecza
Strzeże, iż nie zginęli od ognia lub miecza.
Ani twarz ci obmierzła Heleny Spartanki,
Ani Parys przez mylne oskarżany wzmianki,
Lecz gniew bogów władnących na ziemi i niebie
Troję z szczytu potęgi w rozwalinach grzebie.
Patrz, bo na me skinienia z przed twojego oka,
Pryśnie ćmiąca wzrok ludzki z grubych chmur pomroka.
Ty przecie niestrwożony matki twojej słowy,
Ku spełnieniu jej woli okaż się gotowy.
Gdzie z gmachów nie pozostał kamień na kamieniu,
Gdzie dym z kurzem w okropnem widzisz połączeniu,
Tam Neptun pod trójzębem mury nadwątlałe
Burzy i z samych zasad wzrusza miasto całe.
Scejską bramę zajęła dalej Juno mściwa
I, zbrojna mieczem, Greków z naw do mordów wzywa.
Pallas czelne zaległszy w zamku stanowiska,
Przeraża łbem Meduzy i obłokiem błyska;
Sam Jowisz wspiera Greków i w siłach i w radzie,
I sam bogów poduszcza ku Troi zagładzie.
Zrzecz się trudów, uciekaj, a przez moją władzę
Do ojczystej cię ziemi w całości sprowadzę.
Rzekłszy, znikła wśród nocy. Wtem spostrzegam zjawy