Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Popioły Ilionu! ziomków mych ostatki,
Was ja z łona zagłady wyzywam na świadki,
Czym do ujścia rąk greckich jakich środków użył?
Ległbym gdyby nie losy, bom na śmierć zasłużył.
Ja wiec, Ifit i Pelij inną dążym drogą,
Lecz obadwa mym krokom wydołać nie mogą:
Ów się późni dla rany, tego wiek przyciska.
Wtem nas wrzask w priamowe przyzywa siedliska;
Tam tak strasznie walczono, jakby Troja cała
Od bitw, mordów i zgonów swobodną została.
Już Marsem w krwi brodzącym wściekłość sroga miota
Drą się Grecy na domy podszedłszy pod wrota,
Prą ku murom drabiny i wstępują na nie,
A gdy lewą dłoń trudni ciosów odpieranie,
Prawą silą się wedrzeć na obronne gmachy.
Burzą wieże Trojanie, własne niszczą dachy,
Jeszcze w takim orężu ufność swoją kładą,
Gdy wszystko ostateczną grozi im zagładą,
Zrzucają z góry tramy przez przodków złocone;
Inni dają zaciętą przy wrotach obronę.
Wzmógł się zapał; do zamku drogę przedsiębiorę,
By sił dodać zwalczonym, walczącym podporę.
Były skryte drzwi między gmachami Priama,
Któremi w lepszych czasach Andromacha sama
Często teściów odwiedzać wychodziła rada;
Tędy Astyanaxa wodziła do dziada.
Ztamtąd na szczyt wychodzę, zkąd osłabłą dłonią
Nieszczęśliwi Trojanie czcze pociski ronią.
Tam wieżę nad urwiskiem z gwiazdy porównaną,
Zkąd cała Troja wkoło mogła być widzianą
I całego Danajców obozu przestworze
I rozpostarta flota szeroko przez morze,
Poczynamy obalać. Gdy obcięto wkoło