Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wśród zastępów latyńskich i wśród szczęku broni.
Z Etruskami Arkadów jazda posiłkowa
Już sięga miejsc wskazanych. Lecz Turn zamysł knowa
Odciąć ich od obozu wojsk swoich odwodem;
Wstań i twych towarzyszów wraz z jutrzenki wschodem
Pierwszy wezwij do broni, porwij tarcz złoconą:
Ta jest dziełem Wulkana, jest niezwyciężoną.
Jutro (jeżeli głos ten wiarą w tobie nieci)
Stosy trupów rutulskich gwiazda dnia oświeci.
Rzekła; wtem jej prawicą wielki okręt pchnięty
Bieży, szybszy niż pocisk, przez morskie odmęty;
Szybszy nawet od równej rączym wiatrom strzały.
Inne nawy w też ślady za nim upływały.
Zdumiał się na to Enej, lecz wróżba szczęśliwa
Krzepi go; więc tak bóstwa, patrząc w niebo, wzywa:
Matko bogów, Cybele! której są miłemi
Dyndym, miasta wieżyste z lwami zaprzężnymi,
Gdy więc twoja potęga do walk mię przywiodła,
Ty wesprzyj sprawę Frygów, sprawdź pomyślne godła.
Tyle rzekł. Już spłoszywszy czarnej nocy cienie,
Dzień wrócony roztoczył świetne swe promienie.
Pierwszy Enej zagrzewa rycerzów orszaki,
By gotowi do boju szli, gdzie wskaże znaki.
Już, stojąc w przodzie nawy na miejscu wysokiem,
Teukrów i swe obozy własnem widzi okiem;
Wtem błysła z ręki jego tarcza jaśniejąca:
Krzyk Trojan z murów miasta obłoki roztrąca.
Rośnie w nich do walk nowych duch nadzieją wzbity
I bez zwłoki ku wrogom rzucają dziryty.
Tak przed słotami zimy strymońskie żórawie
Krają czarne obłoki w zwyczajnej przeprawie,
Brzmią dając sobie znaki w napowietrznej drodze.
Zdumiał się król Rutulów i auzońscy wodze;