Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Syn Benaka, do morza wiódł na sprzecznej łodzi.
Aulet wiekiem poważny nad nimi przewodzi
I stojąc tłucze wodę drewnianemi pety.
Zapieniły się morza wzruszone odmęty.
Wiezie go wielki Tryton, strasząc wir głęboki
Trąbą z konchy. Tej nawy zatopione boki
Twarz człowieka, brzuch rybę oznacza wyraźną;
Brzmi morze kołatane o pierś półżelazną.
Tyle wodzów wybranych po słonej głębinie
Na trzydziestu okrętach w pomoc Troi płynie.
Już dzień zniknął ze świata; nocny rydwan Luny
Sięgał połowy niebios rączymi bieguny.
Enej, któremu troska spoczynku zabrania,
Siedzące sam włada sterem i sam żagle skłania.
Wtem dawnych towarzyszek, Nimf poczet niemały,
Które z naw przez Cybelę zmienione zostały
W Nimfy i bóstwa morskie dziwnym przeobrazem,
Widzi, jak krając wody, pławią się z nim razem.
Tyle ich jest, co łodzi stało niegdyś w brzegu.
Poznawszy swego władzcę, oskoczyły w biegu;
Cymodocea, którą wymowa zaszczyca,
Już jest przy nim; rej nawy dzierży jej prawica,
Grzbiet wzniesiony nad wodę; po cichej głębinie
Jak wiosłem lewą ręką wyrabiając płynie.
Wtem rzecze do Eneja: prawy bogów płodzie
Czuwasz-li? czuwaj bacznie, porucz żagle wodzie,
Masz w nas siostry, co w gajach świętej Idy wzrosły,
Flotę twoją, dziś Nimfy. Gdy Rutul wyniosły
Nękał nas groźną siłą broni i płomieni,
Zerwałyśmy twe więzy i po mórz przestrzeni
Szukamy cię: w tę matka zmieniła nas postać;
Dziś boginie, musimy pod wodami zostać.
Zamkniętego Askania mur i przekop chroni