Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Właśnie wtedy mieszali z piorunnymi groty
Trzask, strach, i ognie mściwe i straszliwe grzmoty;
Indziej koła spieszyli i rydwan Gradywa,
Z którego budzi miasta i męże wyzywa.
Puklerz gniewnej Pallady, straszny, niezłamany,
Z łuski wężów i złota gładzą naprzemiany.
Pierś bogini okrywa kłęb splecionych żmii
Zawraca wzrok Meduza po ucięciu szyi.
Zawieście wasze prace Etny Cyklopowie
I baczcie (rzecze) na to, co wam Wulkan powie.
Broń dla męża dzielnego, chce, byście zrobili;
Niech nad nią kunszt mistrzowski z pracą się wysili.
Pospieszcie. Tyle wyrzekł; wnet z żywą ochotą
Zajmą się w równy udział przypadłą robotą.
Leje się miedź ze złotem w nurt podobny rzece;
Stal morderczą obszerne w płyn zmieniają piece,
Składają straszny ogrom nieprzełomnej tarczy:
Ta jedna wszystkim ciosom Latynów wystarczy.
Już siedm kręgów potężnych spajają z kręgami,
Ciągną i wyziewają powietrze miechami,
Inni syczący kruszec miedzi w wodzie chłodzą;
Od bitych kowadł lochy straszny grzmot rozwodzą.
Wznoszą ręce do miary z siłą niewysłowną,
Obracjąc kleszczami stał w ogniu hartowną.
Kiedy bóg, co go Lemna w dzieciństwie przyjęła,
Takie w krajach Eola dokonywał dzieła,
Świetne słońce obudzą Ewandra z uśpienia
I zebranych pod strzechą rannych ptasząt pienia.
Powstał starzec i szatą letnie okrył ciało,
Tyrreńskie mu obuwie nogi opasało;
Miecz tegejski przywiązał do boku; grzbiet rysi,
Zwróciwszy z prawej strony, od lewej mu wisi;
Wychodzi z wrót wyniosłych para psów dobrana,