Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Powierzona, ten ołtarz w lasach zbudowała,
Ołtarz co w świętym od nas wielbiony obrzędzie
Zawsze nam najwdzięczniejszym, zawsze wielkim będzie.
Więc, by dzieła tej wagi uczcić uroczyście,
Weźcie czary młodzieńcy, wieńczcie włosy w liście,
Wezwijcie bóstwo lejąc wino z dobrej woli.
Tak rzekł i w dwufarbiste gałązki topoli
Przyjemne Herkulowi okrył wszystkim skronie,
Święta czara zarazem napełniła dłonie;
Wnet wszyscy modląc bogów leją na stół wina.
Już wieczór niższe nieba zaciemniać poczyna;
Wtem Potycy, a za nim skórami odziani
Szli z pochodniami w ręku, jak zwyczaj, kapłani.
Nowią ucztę: zastawy drugiej dar wesoły
Niosą i półmiskami obciążają stoły.
Salijcy gałęziami z topól uwieńczeni
Piejąc, obchodzą pełne ołtarze płomieni.
Tu chór młodzi, tam starców. Wtem z ich ust zabrzmiały
Potężnego Alcyda czyny i pochwały:
Jak potwory macosze w pierwszej znękał walce,
Jak dwa straszne w dzieciństwie udusił padalce;
Jak dwa miasta wsławione przez zwycięzkie boje
Zburzył niegdyś ze szczętem, Ochalę i Troję;
Jak pod królem Eurystem trudami gnębiony
Tysiąc prac zniósł z nasłania zawziętej Junony.
Giną z rąk twych, o mężu niezachwiany niczem,
Straszne syny obłoków z dwuciałem obliczem:
Hilej i Fol; już w Krecie legł potwór zuchwały,
Ginie i lew ogromny u nemejskiej skały.
Przed tobą i Styx zadrżał, a odźwierny piekła
Przyległ w skale na kościach, z których krew nie ściekła.
Ciebie żadne straszydła, sam Tyfej niezmierny
Nie ustraszył acz zbrojny, ni smok wielki z Lerny