Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Skronie z uszu wyzute, ręce porąbane,
I nozdrza rozerżnięte przez okropną ranę.
Tego, gdy cały drżący krył ohydne ciosy,
Ledwie poznał, i rzekł tak znajomymi głosy:
O ty, zacna krwi Teukra, dzielny Dejofobie!
Któż więc śmiał tak okrutnie pastwić się na tobie?
Wieść miałem, że wśród rzezi po zdobytem mieście
Na stosach trupów greckich poległeś nareszcie.
Czczy grób w reckiem wybrzeżu na twoje uczczenie
Wzniosłem i trzykroć głośno pożegnałem cienie;
Dotąd miejsce to broń twą i twe imię trzyma.
Anim ja cie mojemi mógł ujrzeć oczyma,
Ni pogrześć przed odjazdem, gdzie leżą przodkowie.
Na to mu syn Priama w te słowa odpowie:
O duchu, wszystkom z twego odebrał udziału,
Niczegoś nie uchybił Dejofoba ciału.
Mnie w stan ten los pogrążył i czyny zbrodnicze
Heleny; takie po niej pamiątki dziedziczę.
Czczą radość ostatecznej dla nas nocy w Troi
Znasz, i nam się aż nadto pamiętać przystoi;
Gdy brzemienny żołnierzem, olbrzymiemi kroki
Wstąpił potwór ogromny na Pergam wysoki,
Ona wziąwszy Bachantki pod swoje przewodnię,
Wiodła orszak, w swych rękach trzymając pochodnię,
I z wyniosłego grodu Greków przyzywała.
Już snu upragnionego po znużeniu ciała
Cisnąła mię o łoże siła nieodzowna,
Już mię więzi spokojność słodkiej śmierci równa;
Wtem broń wszelką wyrzuca zacna żona z domu
I wyciąga miecz wierny z pod głów pokryjomu;
Wzywa w dom Menelaja i otwiera wrota,
Sądząc, że tem jej dawna zetrze się niecnota,
Że przez to wdzięcznym będzie mąż dla zalotnicy.