Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

On więc spiesząc w zapasy, dumną wznosi głowę,
Odsłania wielkie barki, a obu rękami
Szermując, tłukł powietrze strasznymi ciosami.
W całem gronie bacznemi szukają oczyma,
Ktoby drugi z nim walczył; lecz nikt serca nie ma.
Tak więc sądząc, że nabył do zwycięztwa prawa,
Pełen dumy, natychmiast przed Enejem stawa,
I rwąc wołu za rogi, w te słowa rzecz czyni:
Jeźli nikt nie chce walczyć, o synu bogini,
Pocóż więc dłuższa zwłoka i oczekiwanie?
Rozkaż przywieść nagrody. Natychmiast Trojanie
Zewsząd za nim podnoszą sprzyjające gwary,
Żądając by otrzymał przeznaczone dary.
Wtem wspartego przy sobie na łożu z trawnika
Acest tymi wyrzuty Entela spotyka:
Ty, co cię próżno z mężów najmężniejszym zwano,
Zniesiesz-li, by te dary bez walki zabrano?
Gdzież Eryx, ów mistrz wielki i bóg twój jedyny?
Gdzież sława przez sykulskie rozgłośna krainy?
Gdzież ściany obwieszone liczbą łupów mnogą? —
Jeszcze, rzekł, żądza sławy nie spełzła przed trwogą,
Lecz czuję w krwi stygnącej ciężką wieku zmianę,
I krzepną w całem ciele siły potargane.
O gdybym był, jak niegdyś, w pierwszych lat mych sile,
Co dziś wzbudza w tym śmiałku zadufania tyle!
Nie dla cielca gładkiego spieszyłbym na boje,
Nie dla nagródbym walczył, bo o nie nie stoję.
Te słowa wymówiwszy, pośród widzów grona
Dwa strasznego ciężaru wyrzucił rzemiona,
Któremi niegdyś Eryx ręce swe obwodził,
Gdy w zwykłem uzbrojeniu na walki wychodził.
Struchleli, skór wołowych siedm ujrzawszy razem,
A każdą z nich obciążał ołów wraz z żelazem.