Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niech zginie, trupa jego niech nikt nie pochowa;
Tak życzę, te ostatnie z krwią wylewam słowa.
Miejcie wiecznie Tyryjcy za nieprzyjacioły
Ród ten, i zemstą moje uczcijcie popioły.
Niech mir żaden w te ludy nie wpoi miłości,
Wreszcie srogi mścicielu powstań z naszych kości!
Niech miecz z ogniem z twych ręku biczem Trojan bodzie
Dziś i póki sił stanie i zawsze i wszędzie;
Niech brzeg z brzegiem, a woda sprzeczna bodzie z wodą
I niech wnuki z wnukami krwawe walki wiodą.
To rzekłszy, już nieszczęsną sroga żądza miota,
By rychlej obmierzłego pozbyć się żywota.
Wnet do mamki Sycheja temi rzecze słowy,
Bo już własną jej w Tyrze skrył kamień grobowy:
Annę siostrę w te miejsca sprowadź Barko miła,
I mów, by wodą rzeczną ciało me skropiła,
Niech wraz z sobą ofiary przywiedzie gotowe.
Ty w świąteczne opaski ustrój twoją głową;
Chcę poczęte obrzędy bogu piekielnemu
Spełnić i koniec zdziałać żalowi mojemu
I obraz wodza Troi zdać na łup płomienia.
Rzekła; ta letnim krokiem spieszy bez wytchnienia.
Dreszcz i trwoga złej żądzy przenika Dydonę,
Wzrok jej straszny, twarz w plamy okryta czerwono.
Śmiercią już już grożącą ogarnięta, blada,
Wewnętrznych części gmachu swojego dopada,
Wchodzi na stos, żelaza dobywa z pokrycia;
Nie do tego je Enej przeznaczył użycia!
Tam gdy szaty ujrzała i znajome łoże,
Krótko myśli swe zbiera, chce płakać, nie może;
Zwątlona straszną walką o łoże się wsparła
I te słowa ostatnie ze łkaniem wywarła:
Słodkie dla mnie pomniki póki wyrok boski