Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wtem postrzega powtórnie we śnie postać boga,
I znów groźna z ust jego wychodzi przestroga.
Podobny Merkuremu głosem i odzieżą
I złocistemi włosy i młodością świeżą,
— Ty spisz, synu bogini, tak na niego woła,
Gdy cię niebezpieczeństwo otacza dokoła?
Nie czujesz-li pomyślnych wiatrów, zaślepiony?
Knowa zdrady i zbrodnie zawziętość Dydony,
I już na śmierć gotowa srogim ogniem gore;
Czemuż więc przez sposobną nie uchodzisz porę?
Wkrótce wzburzą łodziami morskich wód przestrzenie,
Błysną ogniem i brzegi okryją w płomienie;
Jeźli jutro w tych miejscach ujrzysz zorzę złotą,
Uchodź więc, bo kobieta zmienną jest istotą.
Rzekł, i znikł w cieniach nocy. Ledwie to usłyszy,
Zrywa się ze snu Enej, wzywa towarzyszy:
Rzućcie bracia spoczynek, uchodźcie ztąd nagle,
Zasiądźcie wasze ławy i rozpuśćcie żagle.
Oto znowu zesłany z górnych niebios poseł
Każe w rychłej ucieczce zabrać się do wioseł. —
Gdziekolwiek nas twój święty rozkaz zaprowadzi,
Ktośtykolwiek, za tobą wszędy pójdziem radzi;
Niech nam tylko moc twoja wsparcia nie zaprzecza.
Rzekł, i wydobył z pochew ognistego miecza
I odciął liny ostrem od brzegów żelazem.
Wszyscy wrą jednem czuciem, wszyscy biegną razem.
Już brzeg pusty, już morze pokryły okręty,
Wiosła pianą i płowe siekają odmęty.
Już Aurora rzuciła łoże tytanowe,
Światło po całej ziemi rozsiewając nowe,
Gdy wraz z świtem królowa z okien swych ujrzała,
Jak polnymi żaglami flota odpływała;
Widząc port opuszczony i puste nadbrzeża,