Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wróżb dawniejszych i wieszczków okropne przestrogi.
We śnie, Enej przez dzikie ścigał ją marzenia;
Mniema, że wśród wiecznego żyje opuszczenia,
Że sama spieszy w drogi do przebycia trudne,
Że swych Tyryjców szuka przez stepy bezludne.
Tak Pantej, jedz ściganiem dręczony bez końca,
I Teb dwoje przed sobą i dwa widział słońca;
Tak Orest na okropne stawion widowiska,
Gdy za nim zbrojna matka pochodniami błyska,
Chce ujść czarnych padalców na skrzydlatych nogach;
Lecz mściwe piekieł jędze siedzą wszędy w progach.
Gdy wiec żałość Dydone nagli do bezprawia,
Czas i sposób obrawszy, zginąć postanawia.
Tęsknej siostrze myśl kryjąc przemawia wesoło
I zmyśloną otuchą wypogadza czoło.
Siostro! winszuj mi, rzekła, już znalazłam drogę,
Którą siebie wyzwolić lub zyskać go mogę.
Gdzie morze ma granice i słońce zapada,
Jest czarnych Etiopów ostatnia posada:
Tam gwiazdami przykute silnemi ramiony
Całe niebo obraca Atlas niewzruszony.
Ztąd do mnie masylijska przyszła prorokini,
Co była Hesperydów kapłanką świątyni;
Ona złotych drzew strzegła, a stróża nad niemi
Smoka miodem karmiła i maki sennymi.
Ta przyrzeka przez rymy, których dzielna siła
Jednych z trosk oswabadza, a drugim nasyła,
Cofać wstecz z niebios gwiazdy, wściągać rzek płynienie
I nocne z czarnych piekieł wywoływać cienie.
Ziemia się pod twą stopą odezwie rycząca;
Jej moc z gór niebotycznych jasiony postrąca.
Lecz od ciebie i bogów przyświadczenia czekam,
Że się do czarnoksięstwa niechętnie uciekam.