Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jeżeli nie został zabity — odparł Człowiek Niewidzialny — dlaczegoby nie?
— Dlaczego nie? — powtórzył Kemp. — Ale nie miałem zamiaru przerywać ci.
— Według wszelkiego prawdopodobieństwa jednak został zabity — zauważył Człowiek Niewidzialny. — Wiem, że żył jeszcze w cztery dni potem i znajdował się za kratami na ulicy Great Tichfield Street, ponieważ widziałem tłum, otaczający to miejsce i pragnący dowiedzieć się — skąd miauczenie pochodzi.
Umilkł na chwilę, potem zaczął opowiadać dalej:
— Przypominam sobie bardzo żywo ranek, poprzedzający moją przemianę. Musiałem zapewne udać się w górę ulicy Great Portland Street... ponieważ przypominam sobie baraki przy Albani Street, oraz żołnierzy, wyjeżdżających konno, aż w końcu znalazłem się na szczycie wzgórka Primrose Hill. Czułem się bardzo niedobrze i dziwnie. Był to słoneczny dzień styczniowy... jeden z tych jasnych, mroźnych dni, któie owego roku poprzedziły ukazanie się śniegu. Zmęczony mózg starał się objąć sytuacyę i ułożyć plan działania.
Ze zdumieniem spostrzegłem w chwili, kiedy nagroda mych wysiłków była już niemal w ręku, że osiągnięcie jej nie jest pewne. Czułem się mocno wyczerpany; nadmierny wysiłek blizko czteroletniej, nieustannej pracy pozbawił mnie niemal sił i czucia. Byłem apatyczny i napróżno usiłowałem odzyskać entuzyazm, z jakim prowadziłem pierwsze badania i tę namiętność odkrycia, która mi pozwoliła nawet rzucić na pastwę hańby siwe włosy mego ojca. Zdawało się, że