Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/361

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zaziemskie, które dotąd dostrzegał bardzo niejasno. Poprosił, by mu pozowała, ona zaś przyrzekła, po namyśle.
Przybyła istotnie. Odsłonił jej szyję i ramiona, owijając piersi czarna koronka wenecką. Przez dziesięć minut stał bez ruchu przed sztalugą, zapatrzony w nią. Potem wykreślił węglem linję głowy Chrystusa.
Sybila była zdumiona. Po godzinie podziękował jej i to były pierwsze słowa, jakie zamienili. Poprosił, by przyszła znowu. Gestem wielkiego zdumienia wskazała płótno, on zaś uśmiechnięty chytrze, powiedział, że jest to jeno droga okrężna i powinna być cierpliwą.
Po jej odejściu zjawiła się Helena. Powiedział jej jaki miał zamiar, ale nie pokonał tem wątpliwości. Podczas przyjęcia u hrabiny obserwowała ją chłodno, po kobiecemu, wiedząc co o niej sądzić. Na widok szkicu węglem długo nie rzekła słowa, potem, gdy spojrzał pytająco, zauważyła, spuszczając oczy:
— Nigdy chyba taki model nie służył do podobnego celu!
— Istotnie, nie wielu ludzi zrozumie to sięgnięcie za kulisy. Zwłaszcza żaden z malarzy. Widzę już, jak się żegnają i pienią ze złości!
— Mniejsza z tem! — powiedziała. — Co jednak znaczy owo sięgnięcie za kulisy?
— Za kulisy Boga.
To ją dotknęło.
— Zrozumiałabym cię — odparła po namyśle — gdyby twarz Sybili była prawdziwą. Wiesz sam jednak czem jest i kim jest, że poza przedziwną powłoką kryje się nicość absolutna. I w takiem to, oszukańczem zwierciedle dostrzegasz to, co w świecie najgłębsze, Zbawi-