Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 186 —

— Tak, to piękne, powtórzył Wacław, podnosząc wzrok piorunujący potęgą i siłą. A wiesz­‑że co znaczy to słowo w moich ustach? Czy pojmujesz świętą rozkosz téj chwili, w któréj się życie moje streściło? Nie będę się przed tobą drapował w skromność konwencyonalną, nie będę udawał niewiary w siebie — to mnie niegodne. Jam żył prawdą dotąd, nie wstydziłem się upadków i zwątpień, nie będę się wstydził dumy tryumfu. Okupiłem go dość drogo; dziś przed tém płótnem czuje się wielki — jam stworzył! Duch mój rozpościera skrzydła łabędzie, wznosi się ku niebu i z Bogiem rozmawia — świat cały zdaje się znikać z przed oczów moich — jakbym spoglądał nań z zamierzchłych, niedościgłych przestrzeni. Jam stworzył! Boże, pracowałem na tę chwilę, lata całe, wymodliłem ją palącemi łzami — pragnieniem płomienném — ona opłaciła mi wszystko. Dziś umrzeć mogę, bo cóż mi, jutro, więcéj dać może?
— Czyż to twój pierwszy obraz?