Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 182 —

łość obliczając siły swoje. Jéj ścieżki zasełane były ostrym cierniem, ale wśród nich wykwitał niekiedy kwiat cudowny nieporównanej woni i blasku, jakiego on nigdy zaznać nie miał, na jednostajnéj drodze którą obrał sobie. Patrzał na nią z rodzajem poszanowania, bo może w téj chwili dopiero, pojął siłę ducha która w niéj tkwiła, i przepaść co ją od reszty świata oddzielała. Patrzał na nią, znalazł ją piękną i po raz pierwszy może pozazdrościł Wacławowi, nie pojmując jak mógł przy niéj, inną zapłonąć miłością.
— Sylwio, rzekł biorąc jéj rękę. On kochać cię musi, chyba go Bóg dotknął ślepotą, szaleństwem, — skończy swój obraz i wówczas powróci do ciebie z sercem pełnem żalu. Bądź cierpliwą, czekaj.
— Czy ty wiesz co to czekać? zapytała gorączkowo. Gdy chwila każda zdaje się wiekiem, a mnóstwo mar strasznych, myśli palących, przesuwa się po mózgu nieskończonym szeregiem, w ciągu każdéj minuty. Czekać mogą ci tylko,