Przejdź do zawartości

Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w prawie żyć na rachunek przyszłości. Zresztą ten wielki majątek mógł przynieść im materjalny spokój, ale nie mógł powiększyć szczęścia jakie znajdowali jedno w drugiem. Cecylja nawet lękała się tej sprawy, która rozżarzyć miała tyle nienawiści przeciwko Kiljanowi. Ale on nie zważał na to, i szedł niezachwianie drogą swoją, nie bacząc na sądy, potępienie, pochwały, lub zemstę czyją.
W obrońcy swoim znalazł niespodzianie przyjaciela i sprzymierzeńca, co był w stanie go zrozumieć, a sprawę jego prowadził z zaciętością człowieka, któremu udaje się raz zedrzeć maskę z twarzy i życia jednego z tych światowych zbrodniarzy, wymykających się zazwyczaj wszelkiej sprawiedliwości. Adwokat hrabiego miał słuszność, i dobrze osądził swego przeciwnika; nie było z nim najmniejszej szansy przekupstwa lub podejścia. Hrabia zrozumiał to szybko, bo jakkolwiek pogardzał ludźmi, miał nadto doświadczenia by nie wiedzieć, że niema reguły bez wyjątku. Stosownie do tego zmienił wszystkie plany.
Bądź jak bądź, on procesu i sądu dopuścić nie mógł; trzeba było koniecznie pojednać się z synowcem, chociażby nawet cały majątek oddać mu przyszło. Nienawidził go wprawdzie całą duszą, jak zwykle nienawidzi się tych którym się krzywdę wyrządziło; ale był zanadto przebiegłym, by rządzić się w sprawach interesowych podobnemi na-