Przejdź do zawartości

Strona:PL Władysław Tyszkiewicz - Półwysep Hel.pdf/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na prawo, jeszcze dalej, hen ku zachodowi
widać wzgórze Swarzewskie i stoki wąwozu,
nad nim kościół wyniosły, podobny tumowi
i dym z pędzącego, gdzieś w dal parowozu...
a wszystko to ujęte w półkoliste ramki
równych nadmorskich brzegów i okryte dachem
najczystszego lazuru bez chmury i plamki
spodem lodu taflą, pod nogami — piachem! —
Na drugim zaś brzegu szukające oko
spostrzeże nad wodą, że się coś czernieje;
To raz się podniesie, to schowa głęboko,
aż wreszcie rozróżni masztów sztywnych reje!
Lecz powoli się więcej z pod wody wyłania;
widać wyraźny zarys statku parowego
aż wreszcie się w całej pełni przed nami odsłania
czyniąc wrażenie czegoś majestatycznego!
Płynie, rozbijając wód morskich odmęty,
przeskakuje lekko, ślizga się po grzbiecie
wzburzonej fali, czyniąc nagłe szybkie skręty,
jak zgrabna tanecznica w pięknym menuecie!...
Już jest blisko! słychać szum wzburzonej fali! —
Świszczący ostry oddech kolosa morskiego...
Za nim dymu pióropusz ciągnie się z oddali
i szeroka wód piana idąca z pod niego!
Już przeszedł mimo... Znowu z oczu szybko znika. —
Ginie spód, potem pokład, wreszcie nikną w dali
kominy, maszty... niebo znów się z wodą styka
i nic więcej nie widać, oprócz sinej fali!...
Gdy tutaj się nie widzi zimy panowania,
gdy cały przestwór wiosną niby to oddycha;
zatokę pucką lodu powłoka osłania
pod którą śpi głębia morska bezwładna i cicha...
Lecz na jej powierzchni jakiś ruch się tworzy...
Czarne chybkie postacie taflę przerzynają!
to się nagle na lodzie ktoś jakby położy,
to jakby bez celu wokoło biegają...
Coś podnoszą do góry, jakby rąbiąc lody,
a w rękach mają cienkie jakieś długie tyki
i te grążąc w morzu, jakby kłuli wody
wydają przytem głośne, radosne okrzyki,
gdy do góry wyciągną z sinej głębi morza,
drgającego na haku smacznego węgorza...
Oprócz tego duch ludzki za życiem stęskniony
spostrzeże coś na lodzie niby statek długi