Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Komedyantka.djvu/348

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ogromnie, że pominięto ją przy wystawianiu starej szopki melodramatycznej p. t.: „Marcin podrzutek“.
— Szkoda, że pani jej nie prosiła o rolę, bo jak pani widzi, dyrektor nic nie może...
— Prawda! doskonała myśl!... Spróbuję jutro...
— Niech pani prosi o rolę Maryi w „Doktorze Robin“; wystawiają na drugi tydzień. Chce się do nas zaangażować jeden amator i ma grać na debiut Garricka.
— Jakaż ta rola Maryi?...
— Na popis wspaniała! Zdaje mi się, że grałabyś ją pani świetnie... Mogę przynieść sztukę...
— Dobrze, to przeczytamy razem.
Nazajutrz dostała od Cabińskiej solenną obietnicę.
Po południu Władek przyniósł „Doktora Robin“. Był po raz pierwszy w jej mieszkaniu, więc się zrobił szczególniej pięknym, eleganckim, uprzejmym i jakimś melancholijnie roztargnionym. Grał doskonale miłość i szacunek; był bardzo cichy, jakby z nadmiaru szczęścia.
— Pierwszy raz jestem nieśmiały i szczęśliwy! — rzekł, całując ją w rękę.
— Dlaczego nieśmiały?... Pan taki swobodny zawsze na scenie! — odparła zmieszana nieco.
— Tak, na scenie, gdzie się tylko grywa szczęście; ale nie tu, gdzie się jest... naprawdę szczęśliwym.
— Szczęśliwym?... — powtórzyła.
Spojrzał na nią tak płomiennie, tak wymownie podkreślił uśmiechem i z taką maestryą zrobił w twarzy zachwyt i omdlewanie miłosne, że gdyby to pokazał na scenie, brawo miałby pewne.