Okruszyn nie ostało. 50
Jak kazać duszy dźwigać się do nieba,
Gdy cięży smutkiem ciało?
Oto idą ku zorzom wieczornym
Ściemniali, cisi, potraceni,
Wśród omroczonych pól przestrzeni, 55
Szlakiem ugornym —
Jak gdyby cienie drzew-nędzarzy,
Samotnie, z dala przylasków stojących,
Zmrokiem odstały od ziemi
I szły ugorem ku słonecznej zarzy, 60
Do swoich jasnych macierzy,
Do ogni je rodzących...
I tak żeglują postaciami swemi
Ku złotej ziem obrzeży,
A lęk wstrząsa ich ciemną, jednodniową duszą, 65
Iże światła odeszły, a one z nocą ostać muszą.
Idą znużeni, cisi, niemi,
Oczyma w ogniach zórz czerwonych,
I na swych barkach pochylonych
Niosą przeciężki smutek ziemi. 70
Oto duch ludzki z tej ziemi wystrzela —
Posąg olbrzyma!
Już się w połowie górnej przeaniela,
Skrzydłami błyska,
Już głowę dumną nad chmurami trzyma 75
Z płomieniem włosów,
Już przejasnymi spogląda oczyma
W wieczyste boże ogniska,
Strona:PL Władysław Orkan-Poezje Zebrane tom 1.pdf/312
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.