Przejdź do zawartości

Strona:PL Władysław Bełza - Dla polskich dzieci.djvu/296

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Skąd Cherubin smutku blady,
Przed tron Stwórcy je zabierze.

I wraz nawa tej świątnicy
Pęka, jak sklep niebios Boży,
Gdy go mgnienie błyskawicy,
Dla śmiertelnych ócz otworzy.

I przez jasne niebios wrota,
Gdzie duch Pański jeno wchodzi,
Płynie istny potok złota,
Topiąc cały gmach w powodzi.

Już grobowce te ponure
Drżą, od blasków całe lśniące...
Rzędy kolumn pną się w górę,
Niby słupy gorejące...

A u Świętych, tam na boku,
Taką zorzą płonie lice,
Jakby Pan Bóg dał ich oku
Odbić niebios tajemnice...

Z płomiennego morza fali,
Spływa anioł srebrnopióry;
Nad nim zorzy brzask się pali,
Brzask zarania i purpury...