Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bandy. Po włamaniu do skarbca Banku, Wołkow był tak wstrząśnięty, jakby conajmniej stracił wielki majątek, ulokowany w jednej z kasetek ograbionego skarbca. Z rozmów z Wolkowem komisarz Żarski przekonał się, że aspirant coraz częściej zagląda do kieliszka.
— Muszę pić — tłumaczył się Wołkow — ta banda wytrąca moje z równowagi.
Dawne podejrzenia, które Wołkow wzbudzał w komisarzu Żarskim odzywały się z większą siłą. Ale żadnych dowodów przeciw Wołkowowi nie udało się Żarskiemu zebrać. W duchu Żarski począł powątpiewać w swój talent detektywa.
Wołkow przechodził istne piekło ze strony swojej ukochanej, przezywanej „zimną kokotą“. Stawała się dla niego coraz niebezpieczniejsza. Z każdym dniem jej władza nad nim wzrastała. Trzymała go mocno pod zgrabnym pantoflem. Już nie ukrywała przed nim, że utrzymuje stosunki ze światem podziemnym. Nie była zawodową prostytutką. Wiedziała że to prowadzi do rynsztoku. Wołkow nie był jej pierwszą ofiara, która dostała się w jej sieci pajęcze. Ale jego potrafiła na dłużej przykuć do siebie. Instynktem kobiecym wyczuła, że Wołkow coś ma na sumieniu. I trzymała go mocno w swoich szponach.
Wołkow płacił grubszy pieniądz za luksusowo umeblowane mieszkanko, które jej wynajął. Na tym terenie jej prowadzenie się było bez zarzutu. Nie przyjmowała tu mężczyzn, ale gdy ją kto zapraszał do swojej garsoniery, to i owszem. Nie odmawiała.
„Zimna kokota“ była jedną z tych urodziwych warszawianek, u których Moryc miał powodzenie i z czego był dumny... Poznał więcej ładnych kobiet, ale żadna go tak nie naciągała, jak przyjaciółka Wołkowa... Ona się tak świetnie orientowała w sytuacji, że dawała mu do zrozumienia, iż domyśla się w jakiej