Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Komisarz spojrzał na zmienione rysy denatki, porównywując je z fotografią, przyczem stwierdził podobieństwo.
— Któż oni — mruknął sam do siebie — on Antoni, ona Olga i wszystko. Bądź tu teraz mądry! Żadnych papierów, żadnych dokumentów…
— Co pan myśli o tej parze? — zwrócił się do agenta, oglądającego medaljon.
— Ja? Mojem zdaniem albo to była para z arystokracji rosyjskiej, mająca poważne powody, by żyć „incognito“, być może w obawie przed agentami bolszewików, albo też para niepospolitych niebieskich ptaków, ukrywająca się przed sprawiedliwością — zakonkludował młody wywiadowca, zadowolony, iż sam komisarz zechciał wysłuchać jego zdania.
Komisarz uśmiechnął się i wycedził przez zęby:
— Tak — zgadłeś zuchu, jak nie deszcz, to pogoda i ja jestem tego zdania, — a zwracając się do wchodzącego prokuratora, powiedział:
— Wątpię, panie prokuratorze, czy pan będzie miał sposobność w tej sprawie, błysnąć swym darem wymowy przed sądem — sprawca i ofiara przenieśli się do wieczności, sprawa ciemna dotychczas.
Żyli nieznani i odeszli nieznani.
— No, panie komisarzu, nie mamy co wątpić zgóry, pański aparat, zdaje się, nigdy nas jeszcze nie zawiódł — wskazał na gorączkową pracę kupki służbistów śledczych, odciskających palce denatki i robiących zdjęcia pośmiertne. To samo