Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziejność sytuacji, bezradny, wydany na pastwę, na ofiarę tym, tam podnoszącym rwetes.
— Nagle słyszę, jakiś znany głos: „Pozwat slesaria!“ i zarządzenia rozstawienia policji. Przez wystawę zaglądały do środka twarze „horodowych“ i dziesiątki gapiów. Znajomy głosik, wydający rozkaz posłania po ślusarza, był głosem starego „tajniaka“, Jegorowa. Poznałem go odrazu, a i on mnie, jak się potem okazało. Byłem zadowolony, że jest już policja — nie będą mnie przynajmniej bili. Usłyszałem łoskot spadających sztab, drzwi się nagle otwarły na oścież i kilka luf rewolwerowych skierowało się w mą stronę: — „Ruki w wierch!“
Machinalnie podniosłem ręce do góry, nie stawiając bezcelowego oporu. Jegorow przywitał mnie, w sposób w podobnych okolicznościach zwyczajny, poruszając moją familję i rozstawiając po kątach wszystkich krewnych i zrewidowawszy mnie, założył mi kajdanki. Już mieli mnie wyprowadzić, gdy nagle rozległ się spazmatyczny płacz właścicielki, mdlejącej na widok rozbitego i opróżnionego „pudła“. Po chwili Jegorow przyskoczył do mnie. Na twarzy jego malowało sie zdziwienie — nie mógł, pojąć w jaki sposób to się stało, że kasa jest okradziona, a ja jestem w środku. Złapał mnie za gardło, jakby chciał udusić i potrząsając mną jak workiem siana — ryczał, żeby mu mówić zaraz jak to się stało. Milczałem jak mur, złagodniał prędko i zaczął mnie prosić, żeby mu opo-