Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co do „tego“, to jeszcze nie, muszę się najpierw przekonać, czy mnie naprawdę kochasz, wtedy dopiero oddam się panu bez zastrzeżeń…
— Więc, dobranoc pani! — poddał jej rękę — idę spać!
— Co, już naprawdę żegna sie pan ze mną? Widzę, jak pan mnie kocha, bez żadnego żalu porzuca pan moje towarzystwo — z drgnieniem w głosie wyszeptała Róża, przytrzymując go za rękę.
— Dobrze, więc poco mamy się krępować, mówmy otwarcie, chce pani być moją, to proszę do mego numeru. Cóżbym był za mężczyzną, gdybym się wyrzekał pani jeszcze dzisiejszej nocy? — odezwał się po łobuzersku, mierząc ją okiem znawcy, taksującego towar do nabycia. — Nie chciałbym się mocno zastanawiać, co będzie dalej, jednak mam nieposkromioną chęć „zameldowania“ się u pani, tak mnie pani oczarowała swojemi błyszczącemi oczami.
— Ach tak, ja wiem, że panu się tylko o to rozchodzi, żeby się u mnie „zameldować“… nic więcej. A później… nie zechce pan spojrzeć w moją stronę. — Niema głupich!
— Więc o co właściwie sie pani rozchodzi? Czy mamy stać na ulicy i targować się? Jak widzę, to pani zanadto droży się ze swoją „cnotą“, a ja wcale nie mam zamiaru nalegać na ustępstwa. Więc jeszcze raz dobranoc! Nie mam wcale ochoty znaleźć się na noclegu w komisarjacie, już od paru minut obserwuje mnie „anioł-