Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co robić, co robić? — przelatywały mu myśli po głowie — trzeba wyrzucić pieniądze z kieszeni, to może nie będą bili, a oddadzą policji.
Nagle hałas się podniósł, sam właściciel mieszkania przybył z pola; chłopi dali mu znać. Sam obawiał się wtargnąć do mieszkania.
Przybyły gospodarz ryczał w niebogłosy:
— O, laboga, laboga, puśta że mnie, gdzie moje pieniądze?!
W ręku trzymał widły i wpadł do kuchni a kilku chłopów za nim.
Krzyk: „trzymaj, łapaj złodzieja“ jeszcze bardziej spotężniał, bo chłopi widać nabrali teraz odwagi. Któryś z nich zapytał nagle:
— Czego wy się tak drzecie? Kogo tu łapać, kiedy nikogo niema!
Chłopi poczęli szukać: pod łóżkiem, w szafie, pod stołem. Złodzieja nigdzie nie było.
— Jak Boga kocham — odezwał się jeden z chłopów — jo som go widziołem przez okno, jak kładł pieniądze do kieszeni, jo mogę przysiąc, że go widziołem.
Josek stał za drzwiami, przysłuchiwał się przez chwilę odgłosom rewizji i postanowił nagle:
— Teraz, lub nigdy! — i wyskoczył na podwórze.
Jeden chłop z „patyczkiem“ w ręku zabiegł mu drogę. Tak samo wyglądał, jak ten, którego widział we śnie i który chciał go uderzyć w głowę. Josek już miał duszę na ramieniu i śmierć przed oczami, uskoczył jednak w bok, a chłop zaczepił o coś nogą i omal sam się nie przewrócił. Josek co sił począł uciekać dalej. Chłopi z mieszkania wyskoczyli z krzykiem i przyłączyli się do tych co gonili.
Połowa wsi: kobiety, dzieci i starcy gonili Joska z krzykiem:
— Trzymaj, łapaj złodzieja!
Joskowi poczęło już brakować tchu. Zaczął wyrzucać pieniądze z kieszeni.
— Ostatnia próba — myślał — chłopi zaczną zbierać, a mnie dadzą spokój.